27.04.2020, Warszawa
Czasem słowa przychodzą od razu we właściwym szyku, sprawnie oddają myśli, nie gubią znaczeń. Jakby wiedziały, że służą, że są spoiwem, bez którego świat mógłby się rozpaść. A czasem słowa trzeba wyrywać z siebie i mozolnie wtaczać pod górę, próbując nadać im właściwy sens. Czasami się też po prostu milczy, jak w kolejce do kasy w dyskoncie, gdy towarzyszą ci cudze oczy.
To moje najnowsze odkrycie. Że być może nadchodzi czas patrzenia sobie w oczy, uważnego słuchania i mówienia. Namysłu, skupienia i bycia tu i teraz. I poznawania. Oczy mogą wiele wyrazić, a jednak rzadko dajemy im szansę. Sprawy więc przejął wirus i wszechmocny minister, który kazał nam założyć zwiewne kagańce. Nie wiesz, kto jest po drugiej stronie. Uśmiechu lub złości możesz się tylko domyślać, wypatrując odpowiednich zmarszczek wokół oczu. Nie wypatruj tylko łez, bo tych mamy nadmiar. Wirus zabija ludzi, susza zabija ziemię, słońce wysysa wodę, a my czekamy aż ktoś coś zrobi. Tak mi się jakoś napisało.
Z tymi maseczkami to jest jeszcze tak, że dzięki nim statystyczna pani Halina i statystyczny pan Henryk, oboje raczej w okolicach emerytury, stają się odważniejsi. Oczywiście tylko pozornie, bo zapewne boją się tak samo jak wcześniej, ale już nie trzymają dystansu, już się przepychają w sklepie i próbowaliby zająć najlepsze miejsca w autobusach, gdyby te były przepełnione. Pozwalają sobie nawet na żarty z tych, co sprawę traktują nieco poważniej. Państwo H. mają maseczki – zbroje z bawełny, które pozornie chronią ich przez wirusem, na ulicy, w sklepie i w ogóle. Podobnie się zachowuje pani Monika, pewnie bliżej czterdziestki, oraz nieco młodszy pan Wojciech, którzy czują się dużo swobodniej, znów są wolni i na swoich warunkach mijają sąsiadów na klatkach, podchodzą do okienka na poczcie i zagadują farmaceutę w aptece. Zbroja z fizeliny daje im moc. Stają się jak Planetarianie z proekologicznej kreskówki, choć żadne z nich prawdopodobnie nie uratuje ani siebie, ani Ziemi.
I jest jeszcze pan Iwan, od którego odbieram przesyłki przy paczkomacie. Nie używa maseczki ani rękawiczek, ale jest miły i stara się zrozumieć numery i kody, które podają zamaskowani klienci.
Oczy zwykle ma bardzo zmęczone.
Mural na ścianie L’Espace Autogéré des Tanneries, niezależnego centrum kultury w Dijon,
mieszczącego się w dawnej fabryce rowerów, czerwiec 2018, https://tanneries.org
BR