Odnowa

Tomiki w garść i pięści w górę, czyli poezja w służbie punk rocka

Punk rock słowem stoi, wiadomo. Teksty bywają lepsze i gorsze, ale najczęściej mają swoją wagę i o coś w nich chodzi. Czasem wchodzą nawet do języka potocznego, jak slogan Dezertera: Jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie. Albo jak hasło Strajku Kobiet: „Nigdy nie będziesz szła sama”, które od początku kojarzy mi się z piosenką Guernicy Y Luno „Nie będziesz szedł sam”, choć to zapewne przypadek. Ale bywa i tak, że punkowcy nie używają słów. Swoich. I sięgają po poezję.

Nie wiem, kto zaczął, moje pierwsze skojarzenie to wczesna Pidżama Porno i kaseta „Ulice jak stygmaty” (1989), tudzież płyta „Ulice jak stygmaty – absolutne rarytasy” (1999), na której poezja odgrywa niepoślednią rolę. Są tam zapożyczenia z Majakowskiego w przekładzie Antoniego Słonimskiego („Lewą marsz”) i z Anatola Sterna („Nimfy”). Pojawia się też wątek anglosaski – wiersz Dylana Thomasa „Dłoń, która podpisała papier” (tłum. Stanisław Barańczak). Jednak chyba najciekawiej wypada trawestacja „Ballady o krwi prawdziwej” Rafała Wojaczka. Wiersz nie ma marszowego rytmu i jest dużo dłuższy, ale Krzysztof „Grabaż” Grabowski zaczyna piosenkę ostatnią zwrotką, później wybiera poszczególne strofy i układa je we własnym porządku, niekiedy miesza szyk zdania, co nieco też od siebie dodaje, jak choćby okrzyk stanowiący formę refrenu: „Krew prawdziwa!”.

Drugi Krzysztof Grabowski, autor wielu ponadczasowych tekstów Dezertera, bardzo rzadko odstępuje od swojej powinności i dopuszcza do głosu poetów. Ale zdarzało się! Najpierw zaadaptował wiersz Donalda Justice’a, z którego zrobił niezapomniany „Rejestr wariatów” („Kolaboracja II”, 1989), a potem Dezerterzy poddali się „Wiatroaeroterapii” Andrzeja Bursy („Wszyscy przeciwko wszystkim”, 1990). Robert Matera w tej piosence wyczynia niezłe wygibasy artykulacyjne, by oddać rytm tekstu i utrzymać jego nieco szalony i niepokojący klimat. Zmienia drobiazgi, pojedyncze głoski, ułatwiając sobie śpiewanie, ale nie wpływa to na substancję wiersza. Na trzecie podejście Dezertera do poezji trzeba było czekać niemal dwie dekady – w 2009 roku zespół wziął udział w projekcie Muzeum Powstania Warszawskiego, którego efektem była kompilacja utworów do wierszy Tadeusza Gajcego („Gajcy”, 2009). Dezerter nagrał „Śpiew murów”, w którym Materę wokalnie wsparła Agata Konador.

Również skamandryci, starsi o pokolenie od Gajcego, za sprawą tekstów Juliana Tuwima zostawili swój ślad w krajowym punk rocku. Jeden z najbardziej znanych wierszy Tuwima – spopularyzowany w 2003 r. przez zespół Akurat – „Do prostego człowieka” dekadę wcześniej przypomniała kapela Liberum Veto („Wolny, nie pozwalam”, 1993). Ten antywojenny utwór jest jedną z najbardziej uniwersalnych i nieustająco aktualnych wypowiedzi poetyckich. Co ciekawe, po publikacji w 1929 r. w dzienniku „Robotnik” na autora spadła fala krytyki, którą ten odpierał w liście do redakcji, tłumacząc swoje intencje.

„Robotnik” nr 316, 03.11.1929, źródło: Polona.pl

Ten wiersz Tuwima, a właściwie dziesięć wersów z końcowej jego części, pojawia się także w piosence „Spacer w deszczu bomb” Włochatego („Zmowa”, 2000). Słowa Tuwima stanowią swoiste intro do tekstu napisanego przez zespół, oczywiście o przesłaniu antymilitarnym. Zastanawiam się tylko, jak w tym kawałku odnalazł się wokalista Paweł Pawłowski „Paulus”, który kilka lat później został dyrektorem Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, a dziś szefuje Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie?

Tuwima znajdziemy również na kasecie „To tylko sen?” (1996) zespołu Odnowa ze Zduńskiej Woli. Wiersz „Odi profanum vulgus et arceo…” (za Horacym: „Nienawidzę nieoświeconego tłumu i unikam go”) – tutaj pod przybranym tytułem „Nienawidzę niezdecydowanych” – jest skrojony pod punkową bezkompromisowość, oferując proste wyliczenia opisujące rzeczywistość początku jak i końca XX wieku. Z jakiegoś powodu Odnowa pominęła dwa przedostatnie wersy poświęcone zapewne klerowi: A chciwa czerń szpieguje samotność serc naszych / W tym wieku rozjątrzonym, wydętym, okrutnym. [1]

Luźno związana ze skamandrytami była Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. To nie tylko poetka miłości, jak głosi stereotyp, lecz fascynowała ją również natura, przemijanie, cierpienie. [2] Jej dwa utwory, zupełnie różne w treści i formie trafiły do repertuaru Post Regimentu i Fate.

Post Regiment sięgnął po czterowiersz „Krowy” z tomu „Pocałunki” (1926), który znalazły się na ich drugiej („Czarzły”, 1996) i trzeciej płycie („Tragiedia wg Post Regiment”, 1998). Ta ostatnia to hołd złożony stołecznej grupie Tragiedia, która Jasnorzewską wezwała już pod koniec lat 80. (split „Tragiedia ’88-89 / PSI 01-02”, 2004). Co ciekawe, w obu wykonaniach, mocarnych i dobitnych, tekst jest potraktowany dość swobodnie. „Krowy” można było również usłyszeć w XXI wieku za sprawą występu Niki z Dezerterem na festiwalu w Cieszanowie w 2015 r.

Krowy

Uśmiechnięci, obojętni i zdrowi
krążycie spokojni w pobliżu
jak trawę żujące krowy
wkoło kogoś, co umiera na krzyżu…

Za: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska „Pocałunki”, Warszawa 1932, s. 22, źródło: Polona.pl

Z kolei Fate na swojej płycie „Ananke” (1995) zamieścił apel „Do mięsożerców” z tomu „Surowy jedwab” (1931). To wiersz jednoznaczny, pełen żaru i świetnie pasujący do scenowej bezkompromisowości. Pawlikowska-Jasnorzewska podobno okresowo bywała wegetarianką, a także unikała alkoholu, więc bez kłopotu otrzymała przepustkę do undergroundu.

Natura to istotny topos w twórczości Ernesta Brylla. Poeta z przytupem wkroczył na punkrockowe salony, bowiem jego wiersz trafił na jedną z najpopularniejszych płyt lat 90. Myślę oczywiście o albumie Aliansu „Cała anarchia mieści się w uliczniku” (1996), na którym pod tytułem „Kolęda” znajdziemy liryk „Niech nam się wreszcie myśli otworzą…”, idealnie pasujący do rozwijającej się wówczas świadomość ekologicznej sceny niezależnej: (…) Niech nam się wreszcie myśli otworzą / Na mowę zwierząt, pokorę zboża / Na śpiew kamienia, wody płakanie / I na korników suchą litanię (…). [3] Inny wiersz Brylla – „Świniobicie” przejmująco wykrzyczała La Aferra na kasecie „La Programo” (1996).

W tym krótkim zestawieniu nie może zabraknąć Allena Ginsberga i jego „Skowytu” („Skowyt i inne wiersze”, 1957), którego fragment pojawił się na ostatniej płycie Smar SW „Samobójstwo” (1997). Zespół zaczynał od prostego grania pod hasłem „Pierdolę nazistów – albo ty albo ja”, a pożegnał się pełnokrwistym i mrocznym materiałem à la Neurosis. Świat chyli się ku upadkowi, nie sprawdziła się ani religia, ani konsumpcjonizm, rozum toczy odwieczną walkę z sercem. Czy jest jakaś nadzieja dla ludzkości? Czy jednak jesteśmy skazani na Molocha, którego miłość to bezmiar nafty i kamienia? Szukanie odpowiedzi w toku.

Na koniec jeszcze kilka słów o wyjątkowej Śmierci. To szwedzki band, który polskie teksty uczynił rdzeniem swojej twórczości. Wokalistka Nina Färdig studiowała język polski na Uniwersytecie Sztokholmskim i na Uniwersytecie Śląskim, przez kilka lat w naszym kraju bywała, a nawet przez jakiś czas mieszkała. Färdig wypożyczyła fragmenty tekstów od zespół punkowych (Deuter, Dezerter, Homomilitia, Post Regiment), ale i tych bardziej mainstreamowych (Kult, Maanam) oraz oczywiście od poetów (Szymborska, Tuwim, Zagajewski). Przy tworzeniu swoich piosenek zastosowała metodę „kopiuj-wklej”, by uniknąć błędów gramatycznych. [4] Krótsze i dłuższe fragmenty tworzą słowne kolaże i mozaiki, których nikt do tej pory nie ułożył. Artystka śpiewa w oryginale, często przesuwając akcenty, co dodaje utworom błysku szaleństwa. To wyjątkowa propozycja artystyczna i niezależnie od muzycznych preferencji Śmierć warta jest sprawdzenia – płyty: „Godzina pusta” (2018) i „Paranoja” (2021).

Oczywiście poetyckich tropów w szeroko pojętym punk rocku jest dużo więcej. I najczęściej nie są to tak oczywiste wybory jak Norwid (tu akurat szkoda!) czy Stachura w rocku i w tzw. krainie łagodności. Scena hardcore punk zaprosiła i Rilkego, którego zaszyfrował Świat Czarownic w numerze „Szuflada” („Hokka Hey”, 1993); i Mirona Białoszewskiego z jego niewyczerpaną odą do radości („Ach, gdyby nawet piec zabrali…”) na płycie Blowins („2015-2020”, 2021); a także Janinę Porazińską z wierszem „Chciał się żenić burak” alias „Bajeczka” zespołu Heroina („Heroina”, 1998).

Wszystkie te przykłady to niezbity dowód na to, że poezja nie ogląda się na nic, jest otwarta i zawsze gotowa, by tobie pomóc. A więc tomiki w garść…

BR, 04.03.2022 r.

[1] Więcej o tym wierszu i jego interpretacji przez grupę Stan Oskarżenia oraz m.in. o Fate, Włochatym i poetyckim wcieleniu Tomasza Budzyńskiego można przeczytać w artykule Michała Friedricha „»Bezradni rząd, ministrowie, żandarmi…« Recepcja poezji w punk rocku XX i XXI wieku. Wybrane przykłady polskie” („Prace Literaturoznawcze” nr V/2017).
[2] O wielowymiarowej twórczości MPJ opowiada prof. Grażyna Borkowska w audycji Polskiego Radia, 07.07.2005.
[3] Ernest Bryll, „Na ganeczku snu”, Lublin 2004, s. 69.
[4] Wywiad z Niną Färdig w: „Pasażer” nr 37, jesień 2021-zima 2022, s. 140-143.